Dzisiaj pojawia się rozdział 4... Zastanawiałam się czy dodać go dzisiaj czy 8 marca na dzień kobiet. Uznałam, że lepiej dzisiaj, bo dzisiejszy dzień jest dla mnie ważniejszy xD
Ten rozdział dedykuję wszystkim czytelnikom, a w szczególności osobą, które mnie motywują do pisania ^^ Dziękuję za przypominanie, iż mam pisać, nie czytać. A z tym idzie mi ciężko...
Z góry chciałam wszystkich autorów opowiadań przeprosić, bo od 4 marca nie będę czytać. Takie postanowienie Wielkopostne. W Wielkanoc będę starała się po nadrabiać.. Znaczy jeżeli w opowiadaniu głównym wątkiem NIE będzie miłość męsko-męska, to raczej będę mogła przeczytać.. Jeszcze zobaczymy jak to wyjdzie ;3 Dlatego moje komentarze zanikną, na ten okres, ale obiecuję, że w Wielkanoc się pojawią ^^
A teraz dziwne pytanie. Czy tylko ja jestem taką sierotą i choruję w swoje urodziny? Zamiast gości przyjmować, ja do lekarza mam jeździć?? T^T
Dobra już nie zanudzam. Bo się tak troszkę rozpisałam i pewnie bzdury popisałam >.<
Zapraszam do czytania 4 rozdziału no i oczywiście liczę na komentarze, które motywują mnie do pisania *w*
Patrzyłem przerażony na
przyjaciółkę. Dagmara przez chwilę spoglądała na mnie z uśmiechem. Przyłożyła
dłoń do brody i przekrzywiła zabawnie głowę. Jednak jej oczy wciąż groźnie
błyszczały. Każdy w napięciu oczekiwał zadania. W pewnej chwili Alex podszedł
do dziewczyny i wyszeptał coś jej na ucho. Daga uśmiechnęła się, po czym
pokręciła powolnie głową.
-Skoro tak „chętnie” całowałeś się z
Caroline - zaczęła, a wspomniana dziewczyna pobladła lekko. - To pocałujesz się
z Dorianem - uśmiechnęła się szerzej. W pomieszczeniu zapanowała cisza.
Patrzyłem na nią zdziwiony. Cholera! Dlaczego ona mi to robiła? Przecież
wiedziała, że ostatnim razem całowałem się z Sebą. Zdawała sobie sprawę, iż jest
mi ciężko. Jasne, pobawmy się w gnębienie Kaitha!
-Dziewczyno! - stanął w mojej
obronie wzburzony Dave. - On, w przeciwieństwie do twojego brata, ciotą nie
jest!
-Skoro tak twierdzisz to, czemu ma
się nie pocałować? Przecież mu nie stanie! - wysyczała Daga. Najgorsze jednak
było to, że gejem byłem. I w takich chwilach czułem się naprawdę głupio. Jestem
beznadziejny, tak okłamywać własnych przyjaciół…
-A on nie ma nic do powiedzenia? -
wtrąciłem. Dagmara spojrzała na Doriana. Z miny chłopaka nie można było niczego
odczytać. Siedział, jakby to nie o nim rozmawiano.
-Dorian jakoś nie zgłasza sprzeciwu,
więc nie. - uśmiechnęła się. Złotooki zmarszczył brwi, ale nic nie powiedział.
- Tylko ten pocałunek ma być namiętny i dłuugi. Taki z języczkiem - uśmiechnęła
się cała w skowronkach. Westchnąłem cicho powoli podnosząc z miejsca. Zauważyłem, że
Dave wstaje cicho mamrocząc: „Nie będę patrzył, jak mój kumpel robi z siebie
pedała”. Westchnąłem przybliżając się do Doriana. Chłopak napiął lekko mięśnie.
Miał zaciętą twarz, jednak nie umiałem wyczytać z niej uczuć.
-Pamiętajcie, to tylko zabawa.
Kaith, nie musisz tego robić… - zaczął spokojnym głosem Oscar. - Tylko wtedy po
raz pierwszy zrezygnowałbyś z wyzwania.
-I będziemy mogli podziwiać twoją
klatkę piersiową! - zaśmiał się Michael. Dzięki tej krótkiej wymianie zdań,
atmosfera lekko złagodniała. Pokręciłem głową. Nie mam zamiaru pokazać swojej
słabości. W końcu to tylko zabawa i nic nie znaczy, prawda?
Przybliżyłem się do Doriana siadając
naprzeciwko niego. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem. Chyba żaden z nas nie
przewidział takiego obrotu spraw. Przełknąłem ślinę i powoli objąłem go za
szyję. Dla osób trzecich ruch ten mógł się wydawać niechętny, jednak dla mnie…
Och, jak ja dawno nie obejmowałem mężczyzny. Złotooki objął mnie w pasie
delikatnie, spojrzał mi w oczy. Te hipnotyzujące, teraz już czerwone oczy,
wpatrywały się we mnie. Jednak nie przejmowałem się ich barwą. Bardziej
zaintrygowało mnie samo spojrzenie, jakby nieme wyzwanie. Zmarszczyłem brwi i
przybliżyłem swoją twarz do jego. Nasze oddechy zlały się w jeden. Przez chwilę
siedzieliśmy nie ruszając się, czekając, aż ten drugi wykona pierwszy krok.
Dalej patrzyliśmy sobie w „zwierciadła dusz”. Moje serce dostało jakiegoś kopa
i pędziło z prędkością światła. Miałem nadzieję, że Dorek (jak to zacząłem go w
myślach nazywać) mojego pędzącego tętna nie wyczuje… Westchnąłem cicho, łącząc
delikatnie nasze wargi. Chłopak oddał po chwili pocałunek mocniej mnie
obejmując. w ten, sposób przyciągając do siebie. Sam również przycisnąłem
chłopaka, nie chcąc go wypuszczać ze swych ramion. Dorian jako pierwszy zamknął
oczy, idąc za jego przykładem opuściłem powieki. Przez chwilę walczyliśmy o
dominację. Oboje chcieliśmy „prowadzić” w tym pocałunku. Chłopak przeniósł
jedną rękę na moją głowę, wplątując mi palce we włosy. Jęknąłem cicho, co
Dorian od razu wykorzystał i wepchnął swój język do mojej jamy ustnej.
Niespiesznie ją badał, by po chwili trącić mój język, zachęcając tym samym do
wspólnej zabawy. Z ochotą na to przystałem. W ramionach chłopaka nie myślałem
za dużo. Czułem się bezpiecznie. Było mi ciepło i przyjemnie. Po moim
kręgosłupie przeszły delikatne ciarki.
Nie podobało mi się to, że Dorian kontroluje
pocałunek. Próbowałem wypchnąć jego język, by przenieść się do jego jamy
ustnej. Jednak on nie chciał ulec mojej niemej prośbie. Nasz pocałunek zaczął być
agresywny. Walczyliśmy żarliwie o dominację. Dorian ścisnął mnie mocniej w
pasie, tym samym pokazując, że nie mam szans z nim wygrać. Zmarszczyłem brwi
delikatnie przygryzając jego język. Chłopak zaskoczony wycofał go, co ja od
razu wykorzystałem. Tym razem ja „prowadziłem” ten pocałunek, z czego byłem
bardzo zadowolony. Jednak, jak to łatwo przewidzieć złotooki (chociaż, teraz
powinienem powiedzieć czerwonooki) nie dał mi porządzić i szybko
przetransportowaliśmy się do mojej jamy. Nie myślałem w tej chwili o kumplach,
którzy siedzą teraz i przyglądają się pocałunkowi, o zadowolonej z siebie
Dagmarze, o zniesmaczonym Dave… Teraz liczył się tylko Dorian, nie interesowało
mnie, jak będą nasze stosunki później wyglądały. Ważne było to, że mogę być
przy nim, choć przez chwilę, przy tym debilu, głupku.…
Poczułem delikatne poruszenie w
kroku. No pięknie jeszcze mi stanie! Po głębszym przemyśleniu, doszedłem do
wniosku, że już stanął… Uhh. Gdybym kogoś miał, nie podniecałbym się zwykłym
pocałunkiem. Na szczęście usiadłem w takiej pozycji, iż nie było nic widać. No
i moje spodnie były szersze, niż zwykle… Nie chcąc doprowadzić się do gorszego
stanu odsunąłem się od Doriana. Na zakończenie pocałunku musnąłem jego wargi.
Spojrzałem w jego oczy oczekując reakcji. Nie wiedziałem, czego mogę się
spodziewać. Przygryzłem delikatnie wargę. Po chwili Dorian spojrzał na mnie,
jednak z jego złotych tęczówek (tak, znowu zmieniły kolor) nic nie mogłem
wyczytać. Puściłem jego szyję i chciałem się odsunąć, jednak dłonie chłopaka
uniemożliwiły mi to. Spojrzałem na niego ze zmarszczonymi brwiami. O co mu
chodzi? Nachylił się nade mną i szepnął do ucha, delikatnie owiewając moją
skórę, swoim ciepłym oddechem.
-Nienawidzę cię - wysyczał.
-Ja ciebie też - powiedziałem z
trudem wyplątując się z jego objęć. W końcu miłe słowa to to nie były.
Zwłaszcza po pocałunku. Ponownie zmarszczyłem brwi i zająłem swoje miejsce.
Impreza trwała dalej. Z Dorianem nie
zamieniliśmy ani słowa i chyba wszyscy zdążyli zapomnieć o tym wyzwaniu. No
dobra, prawie wszyscy… Dagmara rzucała mi zaciekawione spojrzenia i wiedziałem,
że później będzie chciała ze mną rozmawiać. Jednak ja nie miałem na to ochoty.
Och, jaki ja na nią wściekły byłem. Najchętniej uciąłbym jej ten język, by
więcej nie wpadała na „genialne” pomysły. Westchnąłem i włożyłem naczynia do
zmywarki. Po imprezowe sprzątanie uważam za otwarte! W domu zostałem ja, Daga i
Igor. Rodzeństwo obiecało mi pomóc w ogarnięciu pomieszczeń. Tak wiem, od tego
mam służbę, ale nie chciałem się nimi wyręczać.
-I jak było? - usłyszałem nagle przy
uchu. Z szoku omal nie wypuściłem talerza z rąk. - Tak długo się całowaliście,
to było takie słodkie, a potem… Co on ci właściwie powiedział?
-Daga, zamknij się. Bo mam ochotę
cię udusić. Co to miało być!? - wydarłem się na przyjaciółkę. Moje zdenerwowani
sięgało zenitu. Odłożyłem talerz na szafkę, obawiając się, że inaczej wyląduje
na przykład, na głowie przyjaciółki.
-Przecież oboje wiemy, że ci się
podobało… - zaczęła wzruszając ramionami. - Zresztą brakuje ci chłopaka. A z Dorianem
pasujecie do siebie. Gdybyś wiedział jak słodko wyglądaliście całując się…
-Co ja słyszę, braciszek się
całował? - podniosłem wzrok i zauważyłem stojącą w progu Jess. Najwyraźniej moja
siostrzyczka przed chwilą wróciła do domu. - A mnie nie było. No jak to
możliwe, abym przegapiła taki moment? Następnym razem mnie zawołasz, prawda
Dagmaro?
-Zamknij się smarkulo - warknąłem. -
Bo inaczej rodzice dowiedzą się, że wróciłaś do domu o czwartej trzydzieści… -
zaszantażowałem ją, po czym poszedłem do siebie do pokoju. Miałem w dupie czy
moi przyjaciele posprzątają czy nie. Póki co chciałem być sam, chciałem
zapomnieć o dzisiejszym wydarzeniu, ale smak ust Dorka, wcale mi nie pomagał…
~Josh~
Z imprezy Kaitha musiałem wyjść
zaraz po jego pocałunku z Dorianem. Nie miałem czasu, aby pożegnać się z
przyjaciółmi, bo Celia była zmęczona. W milczeniu odprowadzałem dziewczynę.
Ostatnio miałem jej dosyć. Czułem się ograniczony, ale zależało mi na niej.
Mimo tych kłótni i ciągłych narzekań, chciałem z nią być. Westchnąłem, gdy
doszliśmy do jej domu. Dziewczyna bez słowa, pocałowała mnie w policzek i
ruszyła w stronę budynku. Patrzyłem na nią zdziwiony, nie zapytała się czy
zmęczony nie jestem czy nie wszedłbym na głupią herbatę. Ba, nawet mi nie
podziękowała za to, że ją odprowadziłem, że wyszedłem z imprezy, specjalnie dla
niej! Nawet nie rzuciła głupiego „pa”. Nie, bo po cholerę? Przecież to ja
jestem tym złym, to ja ciągle ją zawodzę…
Ścisnąłem dłonie w pięść i ruszyłem
w stronę domu. Oczywiście mogłem wrócić do Kaitha, ale miałem zjebany humor.
Ostatnio coraz bardziej denerwuje mnie Celia i wszystkie moje zmiany nastroju są
spowodowane właśnie przez nią. W
milczeniu przemierzałem uliczki, marszcząc brwi. Po cichu wślizgnąłem się o
domu i rzuciłem na łóżko. Nie miałem siły, aby cokolwiek ze sobą zrobić. Jak
ległem, tak zasnąłem.
Nagle do mojej świadomości wdarł się
głośny dźwięk. Wystraszony podniosłem się do pozycji siedzącej. Po chwili
spostrzegłem wibrujący telefon na szafce nocnej. Jako, że nie chciało mi się
wstawać, przeciągnąłem się i sięgnąłem po niego. Jednak w trakcie podnoszenia
urządzenia straciłem równowagę i sturlałem się z łóżka. Ze śmiechem odebrałem.
-Josh, dzisiaj wieczorem, tam gdzie
zawsze.
-Tak jest sir! - przyłożyłem dwa
palce do czoła, salutując. Dopiero po chwili zorientowałem się, iż przyjaciel
nie mógł tego zobaczyć. Zaśmiałem się cicho. - Z jakiej okazji dzisiaj pijemy?
-To niespodzianka.
Chłopak rozłączył się, a ja
pokręciłem zadowolony głową. Z Matthew znam się od podstawówki. Zawsze
trzymaliśmy się razem, nawet po wyborze innych liceów, utrzymujemy kontakt.
Nie chcąc psuć sobie humoru
wyłączyłem telefon i z powrotem położyłem się. Dziś była niedziela, w dodatku
dziewiąta rano. Co oznaczało, że jest o wiele za wcześnie by wstawać. W końcu
musiałem sobie jakoś wynagrodzić cały tydzień wczesnego wstawania. Z
rozleniwionym uśmiechem położyłem głowę na miękkiej, ciepłej poduszce i
odpłynąłem.
W końcu około pierwszej po południu
podniosłem się, by zjeść poranne śniadanie. W mojej lodówce, co nikogo nie
powinno dziwić, zawitały pustki. Pokręciłem głową i zdegustowany wyszykowałem
się, by opuścić mieszkanie.
Nogi zaprowadziły mnie do McDonalda,
gdzie powoli spożywałem posiłek. Powinienem zaopatrzyć się w jakieś jedzenie
aczkolwiek, jako że należę do grupy ludzi leniwych, wolałem zjeść śniadanie w
Fast Foodzie. W między czasie obserwując ludzi w pomieszczeniu. Nie było ich
wielu, bywały dni, kiedy większe tłumy przesiadywały w tej „restauracji”.
W pewnej chwili moją uwagę przyciągnęła
pewna para. Para, jak para, w oczach widać było miłość, szeptali sobie coś na
uszy… Jednak była to dwójka mężczyzn. Samoistnie ścisnąłem mocniej papierek po
cheesburgerze, a na moją twarz wypłynął grymas. Niby każdy ma prawo do
miłości.. Ale jak facet może kochać faceta? No dobra, nie znam się na miłości
homo, aczkolwiek nie wyobrażam sobie, abym mógł być z chłopakiem. Wiadomo,
można się z kumplami wygłupiać, ale żeby tak na poważnie? Dwóch facetów
całujących się nie wkurwia mnie, nie obrzydza, ale napawa pewnym zdziwieniem.
Zwłaszcza, gdy spostrzegłem, iż jednym z tych koleżków jest… Igor.
Pokręciłem głową i opuściłem lokal.
-No wreszcie jesteś! - usłyszałem,
gdy wszedłem do baru. - Boże, jak ja cię dawno nie widziałem! Nic się nie
zmieniłeś. - Krzyczał Matthew i rzucił mi się na szyję, mocno ściskając. Mój
przyjaciel lubił dramatyzować, okazywać uczucia w… dwuznaczny sposób. Tak jak
teraz. Ale i tak go lubiłem. - Matko jak ja się za tobą stęskniłem! -
wykrzyczał prosto do mojego ucha, przez co się wzdrygnąłem i uderzyłem go w
ramię. Chciał abym ogłuchł czy jak? Jednak tulić się dalej pozwoliłem. - A ty
tęskniłeś za mną? - zapytał uwodzicielskim głosem.
No nie, tego już za dużo!
Odepchnąłem go lekko aczkolwiek stanowczo, powoli wymijając
-Za tobą? - prychnąłem. Szedłem w
stronę stolika, domyślając się, że przyjaciel podąża za mną. Kontynuowałem . -
Za tym debilem, kretynem, zboczeńcem, wariatem i nieokrzesanym małpiszonem? -
Zasiadłem przy stoliku, na którym zauważyłem rzeczy Mattiego. Mój towarzysz zajął
miejsce naprzeciwko mnie, przez co mogłem zauważyć jego wściekłą minę. -
Oczywiście, małpeczko - zakończyłem słodkim głosikiem, niewinnie mrugając.
Matthew wybuchnął śmiechem.
-Wiesz co? Mógłbyś być milszy… -
udał obruszonego (co mu nie wyszło przez śmiech) i po poinformowaniu, ruszył po
piwo. Ciekawiło mnie, z jakiego powodu dzisiaj będziemy pić… Co się wydarzyło w
życiu mojego przyjaciela?
-No to, jaka to okazja? - zapytałem,
gdy wrócił.
-A to musi być jakaś okazja, abym
wypił z najlepszym przyjacielem? - udał zdziwienie i obruszenie. Przewróciłem
oczami czekając na ciąg dalszy. - No dobra, dobra - uniósł dłonie w geście
poddaństwa. - Chyba znalazłem, w końcu, miłość swojego życia… - oczka mu się z
rozmarzeniem zaświeciły.
-Która to już będzie w tym roku? -
zapytałem z zaciekawieniem. - Piąta? Szósta?
-Ale teraz, to już tak naprawdę… - zaczął,
ale nie pozwoliłem mu zakończyć.
-Była Viola, Maggie… - zacząłem
wyliczać.
-Dobra, dobra zrozumiałem -
westchnął. - Ale tym razem to chyba… - plątał się. Uśmiechnąłem się z
rozbawieniem i wzniosłem toast.
-Za miłość. Aby tym razem ci się
powiodło, małpiszonie. - obaj się zaśmialiśmy i stuknęliśmy kuflami.
W barze siedzieliśmy z godzinę,
wypiliśmy kilka piw, gdy rozdzwoniła się moja komórka.
-Gdzie jesteś? - usłyszałem po
drugiej stronie, zdenerwowany głos Celii
-Z Matthew w barze, a coś się stało?
-No pewnie! Ciągle tylko koledzy,
koledzy. Dla mnie już czasu nie masz!
-Kochanie wiesz, że jesteś dla mnie
najważniejsza… - starałem się ją udobruchać. Nie chciałem się dzisiaj kłócić…
-Jasne… - rzekła sarkastycznie.
-Jutro cały dzień spędzimy razem,
dobrze?
-Naprawdę? To wspaniale! - pisnęła
zadowolona. Jej głos był taki wysoki, że musiałem odsunąć troszeczkę telefon od
ucha. - Nie mogę się już doczekać! Pójdziemy na zakupy!
Bez pożegnania rozłączyła się.
Spojrzałem ze zmarszczonymi brwiami na telefon. Pokręciłem głową. Z tą
dziewczyną spokoju chyba już nigdy nie będę miał.
-Dlaczego z nią jeszcze nie zerwałeś?
- zdziwił się Matthew. Spojrzałem na niego z uniesioną brwią, dając mu tym
samym znak, aby kontynuował. - Ta laska, myśli tylko o sobie! Ogranicza cię na
każdym kroku. Nie rozumiem, co cię jeszcze przy niej trzyma… - westchnąłem i
spojrzałem na przyjaciela. Sam chciałbym wiedzieć, co mnie przy niej trzyma…
Następnego dnia, zaraz po szkole,
poszedłem z Celią do centrum handlowego. Byłem niewyspany, zmęczony - w końcu
picie do drugiej rano dało się we znaki. Jednak nie zamierzałem odmawiać mojej
dziewczynie. W końcu obiecałem jej zakupy… Chłopacy patrzyli na mnie ze
współczuciem, chyba rozumieli mój stan fizyczny jak i psychiczny. Takiego kaca
miałem! W ogóle cud, że wstałem z łóżka… Dobrze, że nie mieszkam już ze starymi,
inaczej miałbym przechlapane.
Celia, nie zważała na mój stan zaciągając
mnie do każdego sklepu. Kazała sobie doradzać i wydawała mnóstwo pieniędzy. Jak
już nie gadała o ciuchach, to paplała o znajomych. No i oczywiście nawijała o
pocałunku Doriana z Kaithem. Miałem nadzieję, że temat rozejdzie się po
kościach, jednak okazało się to niemożliwe.
Po kilku godzinach, dziewczyna dała
mi spokój i mogłem ją spokojnie odprowadzić do domu. Oczywiście to ja niosłem
jej zakupy… Zastanawiam się czy jestem jej bagażowym, czy chłopakiem… Pod jej
domem oddałem torby.
-Dziękuję za miły dzień -
powiedziała zadowolona i pocałowała mnie w policzek. Dziewczyna miała dobry
humor, a ja nie chciałem wracać do pustego domu… Postanowiłem zaryzykować.
Złapałem ją za talię i przysunąłem do siebie. Delikatnie musnąłem jej wargi,
Celia po chwili oddała pieszczotę. Pocałowałem ją czule, a ona objęła mnie za
szyję, zachichotała. Całowaliśmy się delikatnie. Po chwili dziewczyna odsunęła
się i chciała ruszyć do domu, jednak nie pozwoliłem jej na to. Spojrzała na
mnie zdziwiona.
-Może mógłbym, wejść do środka i
zobaczyć cię jeszcze raz w tych ciuszkach? - wymruczałem. Potarłem nosem o jej
policzek. Dziewczyna napięła mięśnie stanowczo mnie odpychając.
-Jesteś bezczelny! - warknęła.
Spojrzałem na nią zdziwiony nie rozumiejąc, o co jej chodzi. - Myślałam, że
jesteś inny! Ale nie. Myślisz tak samo, jak każdy facet! Tylko jedno wam w
głowie! - wykrzyknęła. A moje źrenice zaczęły się poszerzać. - Tylko seks, seks
i seks. I nie zaprzeczaj! Tylko o to ci chodzi! - warknęła, gdy zobaczyła, że
chcę coś powiedzieć. Odwróciła się na pięcie i pobiegła do domu.
-Ale… - nie miałem szans, by się
wytłumaczyć i wyjaśnić jej w jak dużym błędzie jest.
Powolnym krokiem szedłem w stronę
domu. Nie miałem na nic siły, ani chęci. Celii nie rozumiałem. Jak to jest, że
przez jedną osobę się zmieniam? Dlaczego przez swoją dziewczynę przestaję być
sobą? Tak chyba nie powinno być… Moje rozmyślania przerwał jakiś pisk. Nie wiem,
co to było może mi się przesłyszało? Chciałem iść dalej, ale odgłos się
powtórzył. Zaciekawiło mnie, co lub kto wydaje te odgłosy. Skręciłem w boczną dróżkę
mając nadzieję, że w dobrą stronę idę. Znalazłem się w ciemnej alejce, mało
widziałem; gdy chciałem zawrócić, odgłos się powtórzył. Spojrzałem na ziemię
przy budynku, skąd dochodziły dźwięki. Niestety, było zbyt ciemno, przez co nic
nie zauważyłem. Podszedłem jednak powoli. W pewnej chwili dostrzegłem jakiegoś
psa, nie to nie był pies raczej wilczur… Znałem się na rasach, ale takiej nigdy
nie widziałem, może było za ciemno? Zwierzak oddychał nieregularnie, pisnął po
raz kolejny. W paru krokach znalazłem się przy nim. Zwierzę spojrzało na mnie czekoladowymi
oczami. Nigdy nie widziałem, takiego wzroku u psa. Tak jakby mnie poznawał,
jakby wiedział, że nic mu nie grozi. Po chwili zamknął powieki i jego głowa
opadła. Szybko sprawdziłem puls. Na szczęście pies żył. Odetchnąłem z ulgą i
spojrzałem na tułów zwierzęcia. Na sierści widziałem… krew. Przełknąłem z
trudem ślinę. Powinienem zająć się nim. Zdjąłem swoją kurtkę, by owinąć i
podnieść wilczura. Był ciężki, miałem nie małe problemy by go unieść. Wziąłem
zwierzę na ręce i z trudnością utrzymałem równowagę - cholera, naprawdę sporo
ważył. Szybko pobiegłem w stronę głównej ulicy. Czułem, że moja kurtka zaczyna
przesiąkać krwią, co sprawiało, że szybciej biegłem. Z zadowoleniem zauważyłem
taxówkę na parkingu.
-Przepraszam, może podwieźć mnie
pan…
-Psa nie zabiorę. Jeszcze mi w samochodzie zrobi - przerwał mi
zniesmaczony kierowca.
-Ale on jest ranny, musi go zobaczyć
weterynarz
-To tym gorzej. Ubrudzi mi tapicerkę
krwią.
-Zapłacę podwójnie! - wykrzyknąłem
zdesperowany. Mężczyzna z westchnieniem zgodził się. Szybko wsiadłem, położyłem
zwierzaka na nogach i podałem adres rodziców. Pierwszy raz w życiu cieszyłem
się, że mój tata jest weterynarzem…
-Pierwszy raz widziałem, takiego
psa… - westchnął mój tata, gdy opatrzył zwierzaka.
-Przeżyje? - zapytałem.
-Nie wiem… - westchnął. - Nie
spotkałem się z tą rasą. Rany były głębokie, ale jest silny - uśmiechnął się. -
Powinieneś odpocząć, ta noc będzie decydująca.
Pokiwałem głową i podszedłem do
zwierzęcia. Miał czarną sierść, długą i miękką w dotyku. Był naprawdę piękny.
Kto lub co mogło zrobić krzywdę takiej pięknej istocie… Westchnąłem. Drzwi do
pomieszczenia otworzyły się z cichym skrzypnięciem.
-Przygotowałam ci pokój -
powiedziała łagodnie moja rodzicielka. - Jesteś zmęczony, zobaczysz wyliże się
z tego - pocieszała mnie. Pokiwałem delikatnie głową. Nie wiem, jakim cudem
znalazłem się w moim pokoju, w łóżku. Nie mogłem zasnąć. Czas leciał uporczywie
wolno. Nie mogłem odrzucić od siebie
obrazu, biednego psa. Nie wiem dlaczego, ale polubiłem go, przywiązałem się.
Wiem to głupie, ale tak było i już.
Rano mama zrobiła moje ulubione
śniadanie. Przez takie zachowanie czułem się, jak wyrodny syn. Nigdy nie
okazywałem rodzicom, co do nich czułem. Gdy skończyłem osiemnaście lat
wyprowadziłem się od nich. A przecież ich kocham… Będę im musiał to jakoś
wynagrodzić. Starałem się wmusić w siebie jedzenie, jednak z marnym skutkiem.
-Będzie dobrze, zobaczysz -
pocieszała mnie mama. Ta kobieta naprawdę wiedziała, co mnie gryzie, jakby
umiała czytać mi w myślach. Pokiwałem głową i lekko się uśmiechnąłem.
-I co z nim? - poderwałem się
zniecierpliwiony. Twarz mężczyzny nie okazywała żadnych uczuć. Otworzył usta, a
ja przyszykowałem się na najgorsze…
Swietnie poszedl Ci tekst z punktu widzenia Josha. Zastanawiam sie kto niby jest tym psem i mam swoja teorie. Zobaczymy. Wierze ze nastepne rozdzialy beda coraz lepsze no i powodzenia w postanowieniu. Jak chcesz to moge podrzucic Ci pare tytulow...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tekst z punktu Josha się podobał. Bardzo ciężko było mi się wczuć w Josha... Bo pisać jako Kaith uwielbiam, a jako Josh pisałam po raz pierwszy i chciałam go inaczej ukazać niż Kaitha.. Mam nadzieję, że wyszło xD Ciekawią mnie Twoje teorie.. możesz mi je wypisać xP
UsuńDziękuję, mam nadzieję, że wytrzymam, a tytułem możesz zarzucić.. Chociaż mam parę rzeczy do czytania już xD
Urodziny? No to wszystkiego najlepszego! <3 Co do rozdzialu, cholera, czy oni na tej imprezie byli slepi? Przeciez sie lizali ostro i trudno byloby to przeoczyc ;X Jak u mnie na imprezach sie caluja faceci to wielkie poruszenie (a przeciez wszyscy wiedza ze geje!). No, ale w sumie tak wyszlo ciekawiej. Jakby nagle zaczeli na nich naskakiwac to nigdy nie daliby im spokoju. Co do czesci Josha, mam ochote okatrupic Celie ^^ Jest tak... pusta. Denerwuje mnie w niej w zasadzie wszystko, a przede wszystkim jej zachowanie. Najpierw go olewa, nawet nie zaprosi do siebie, a potem ma wielkie pretensje bo poszedl sie napic. No dziewczyna moglaby sie zdecydowac... Ogólem rozdzial bardzo udany i czekam na nastepna czesc z niecierpliwoscia! <3
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za brak polskich znakow, jestem w szkole -.-'
www.disenchanted-prince.blogspot.com
Dziękuję za życzenia x3
UsuńCo do młodzież na imprezie. To po pierwsze nie zapominajmy, że byli pijani, po drugie patrząc na ich wcześniejsze wyzwania.. No ja bym bardziej śmiała się z gościa, który pił wodę z muszli niż z facetów całujących się xD A po trzecie Kaith jest lubiany i nikt nie chce mieć go za wroga ^^
Tak wiem Celia jest pusta i zła.. Też jej nie lubię x3
Haha. W szkole najlepiej się czyta *w*
No jasne, jasne ;) Ja to nie wiem jak bym zareagowała na gościa pijącego z muszli, mimo wszystko mogłoby to przekroczyć moje chęci do dalszej gry xD
UsuńPrimo, życzę wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Dużo zdrowia, szczęścia, jrockowców ect. Niezbyt to wyszukane życzenia, ale obiecuję, duuużo ładniejsze dostaniesz ode mnie "na żywo" xD Z prezentem ^.^
OdpowiedzUsuńW poprzednim komentarzu trochę ci namarudziłam, teraz już marudzić nie będę... bo i nie mam na co. Mmpff, ten komentarz nie będzie porażał długością, może nie będę też wypisywać WIELKIMI LITERAMI, co (bądź kto) mi się najbardziej spodobało, żeby przypadkiem komuś nie trzasnąć spojlera. Uhm, ty i tak wiesz, o co mi chodzi i dlaczego po skończeniu czytania miałam idiotyczny uśmiech na twarz xD
A Celię spaliłabym na stosie, bo to wiedźma jest, o. Naprawdę, dziwię się Joshowi, że jeszcze z nią wytrzymuje... bueee, Teo, zabierz go najszybciej od tej wiedźmy! Ekhem. Poniosło mnie? Być może. Ale Celia jest tak rozkapryszoną, egocentryczną panienką, że ciężko się ni denerwować. Wiem, wiem, to efekt przez ciebie zamierzony. Usz ty.
Właściwie.. jedyne, czego mi ciut-ciut zabrakło to dokładniejszego opisu tego "psa" (zachowajmy pozory, że nie wiem, o kogo chodzi xD). Chyba, że dokładniejszy opis planujesz na dalszy rozdział, tak dokładnie twojej koncepcji opowiadania nie znam xD Teraz napisałaś tylko, że "pies" miał czekoladowe oczy i był... dziwny. Znaczy, ojciec Josha, weterynarz, nigdy nie widział takiego psa, więc musiał być dziwny xD Aha, i o kolorze sierści jeszcze było... ale przydałoby się małe wspomnienie o jego budowie, kształcie pyska, wielkości... kłów? Nevermind, po prostu o czymś, co by go tak wyróżniało spośród innych psów/wilków. Whatever.
Ba dum tsss... w końcu doczekałam się tego, na co tuptałam ze zniecierpliwieniem od początku tego opowiadania... łiii! To ja już chcę kolejne rozdziały! xD
A w ogóle rozdział świetny i żeby nie zepsuć ci humoru, nie wspomnę nawet o żelkach xD
Kashii
Dziękuję za życzenia :* Nie mogę się doczekać tych "na żywo" no i prezentu (ta, ja materialistka) xD
UsuńWiem, że nie masz powodu by marudzić, bo jest więcej o Joshu, no i pojawił się.. pies, który był dziwny x3 Tak dowiesz się o nim więcej w następnym rozdziale, który nie mam pojęcia kiedy się pojawi >.<
Dziękuję że nie wspomniałaś o żelkach =.=
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI URODZIN!. Spełnienia marzeń i by wszystko co sobie zapragniesz się ziściło. <3 Miałam dzisiaj trochę zrąbany chumor, ale wchodzę na twojego bloga i patrze, jest rozdział. Od razu banan na twarzy. xD Wiedziałam, poprostu wiedziałam jakie zadanie wymyśli Daga. Ohhh... Było tak namiętnie. ;D Szkoda, że tym razem krótko o Dorianie i Kaithcie. Jestem ciekawa jak teraz będą się zachowywali wzgledem siebie. Ciekawie wyszło Ci wykreowanie punktu widzenia Josha. Wydaje mi się, że ten pies jest wyjątkowy. Nie będę tu przytaczać moich pokręconych teorii co do tego wilczka. xD Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się prędko. Pozdrawiam. ;* Rose Blood
OdpowiedzUsuńDziękuję ♥ Miło, że rozdzialik poprawił humorek, aż chce się pisać. Też chciałabym, aby kolejny pojawił się szybko, ale wiadomo każdy ma jakieś obowiązki >.<
UsuńA ja z chęcią poznałabym Twoje teorie ^^ Cieszę się, że podobał Ci się pocałunek Doriana i Kaitha. Ulżyło mi, że podoba się Wam punkt widzenia Josha, bo bardzo trudno mi się to pisało... Ale ulżyło mi ;3
Hmn... Wydaje mi się, że ten psiak to jakiś baaardzo bliski znajomy Josha, który jest wilkołakiem, bo tak na niego patrzył i wgl. ;D Nie mam jednak pewności kto to może być. Może Matthew... ?. To jest jedna z moich teorii. Chociaż teraz jakoś nie potrafię tego twierdzenia rozwinąć. xD Rose Blood
UsuńHmm.. Po części masz rację, po części nie. Zresztą nie będę Ci spojlera dawać, ale masz ciekawą teorię xD
UsuńZapraszam na drugi rozdział 'Zapachu zauroczenia' na www.disenchanted-prince.blogspot.com
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ci się spodoba ;)
Haha. Akurat Twój komentarz jest setnym komentarzem na blogu xD
UsuńA co do opowiadania to już czytałam ten rozdział (skomentuję jutro). Um nie musisz mnie informować bo ja jestem ninja i spokojnie zauważam pojawienie się rozdziału xD
Tak więc jak już mówiłam ci świetnie to napisałas ,wolę jak piszesz z perspektywy kaitha ale tak też jest super poza tym i tak dostaniesz różową gwiazdkę :D.
OdpowiedzUsuńTwoje ukochane Seme 'ak' Hime^^
Tak więc kochanie wyszło ci świetnie jak zawsze *3* zdecydowanie wolę jak piszesz z perspektywy kaitha , ale josh też wyszedł ci nieźle tak więc dostajesz drugą różową gwiazdkę! ^^
OdpowiedzUsuńTwoje zwariowane Seme 'ak' Hime!
Zastanawiam się czemu dodałaś 2 razy prawie ten sam komentarz.. Za różową gwiazdkę dziękuję. Też wolę z perspektywy Kaitha pisać..
UsuńWiesz już co znaczy to 'ak'? Bo bardzo mnie to intryguje xP
Twoje (nadal nie wiem czemu Ty na górze) uke
Przzeczytane :D podobało mi sie całościowo. To pierwsze "spotkanie" Kaith'a z Dorian'em było bardzo ciekawe i jak ja je czytałem xD
OdpowiedzUsuńSwietnie poszło Ci pisanie z perspektywy Josh'a ^_^ chyba domyślam sie co to za pies, ale na 100% powiedzieć nie mogę xD
Z ogromem czekam na kolejna cześć ;)
Many many weny xD
~Schock~
A na ile procent możesz mi powiedzieć co to za pies? xD Bo ciekawa jestem Twojego pomysłu xD
UsuńCieszę się, że rozdział, jak i całość opowiadania się podoba ^^
Oj wena się przyda *w*
w końcu mam trochę czasu więc zgodnie z obietnicą dodaję kom, przepraszam, że dopiero teraz [ale dodam, że to 1wszy od jakiegoś miesiąca x3 bo tyle już nic, poza betą, nie czytałam].
OdpowiedzUsuńZacznę po swojemu:
-Byłam ciekawa w jaki sposób opiszesz tą scenę, i się nie rozczarowałam, spodobała mi się. Jego forma, długość, sposób.
- Za każdym razem bawi mnie ta część :Poczułem delikatne poruszenie w kroku. No pięknie jeszcze mi stanie! Po głębszym przemyśleniu, doszedłem do wniosku, że już stanął" <3
-chciałabym już wiedzieć, jak będą wyglądały dalsze stosunki z Dorianem. Czy coś więcej wyjdzie po tej imprezie >//<
-ciekawym zabiegiem było wprowadzenie Josha jako narratora. Muszę przyznać, iż zaciekawiło mnie to, jak on widzi co się dookoła dzieje, weźmy za przykład sytuację w Mc'u. Tylko nie pojmuję tego rozumowania z dziewczyną, choć o ile dobrze wyczytałam, zaczyna do niego coś docierać (chyba) xD
-czytając o psie w pierwszej chwili pomyślałam o wilkołaku o_O chyba za bardzo uciekam myślami czasami >u<
Pisz dalej, chcę się dowiedzieć jaki los idzie w parze z tym zwierzakiem =***
Pozdrawiam jak najwięcej weny kochana <3
Dziękuję za obiecany komentarz :**
UsuńCieszę się, że rozdział wywarł w Tobie, tyle pozytywnych emocji <3 Tak wiem stosunek Josha do dziewczyny jest dziwny ALE on nie lubi zmian.. Co do ostatniego punktu, to kto wie, kto wie xD
Dobra, dzięki Twojemu komentarzowi stwierdziłam, że czas zacząć pisać.. Taak, ostatnio nie chciało mi się, ale obiecuję poprawę i już otwieram worda, aby zacząć pisać ^^
Nominowałam Cię ^^ http://teenager-ruki-story.blogspot.com/2013/03/the-versatile-blogger-info.html
OdpowiedzUsuńWitam, witam,
OdpowiedzUsuńopowiadanie jest rewelacyjne, czyta się wszystko z zapartym tchem, nie potrafiłam oderwać wzroku od tekstu... Bardzo ciekawi mnie postać Doriana, dlaczego tak się zachowuje wobec Kaitha, wobec wszystkich jest miły, a do niego to wredny. Mam dziwne przypuszczenia, że właśnie Dorian obiecał Sebastianowi się zaopiekować Kaithem... Odnoszę wrażenie, że przyjaciele Kaitha są z nim dlatego, że jest bogaty... Dziwią mnie też oczy Doriana, ten odcień czerwony, ostatnio mam ochotę czytać opowiadania o wampirach więc wszędzie je widzę... Masz w mojej osobie nowego stałego czytelnika. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Serdecznie witam na blogu. Cieszę się że moje opowiadanie się podoba, mam nadzieję, że nie zmaszczę tego no i że nadal będzie się podobać ^^ No i że wrócą mi chęci. Haha masz trafne spostrzeżenia co do Dorka (jak ja lubię zdrabniać jego imię). Nie doniosę się co do Twoich teorii gdyż nie chcę dać spojlera ^^ Co do przyjaciół Kaitha to po części masz rację.. Ja nie chciałabym mieć takich przyjaciół >.<
UsuńJejciu!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się opis pocałunku Kaitha i Doriana... jest taki ... szczegółowy! xD
No i fajnie napisałaś tekst z perspektywy Josha!
I podoba mi sie wątek z psem.... tak dużo wymieniania *^* .... takie to ciekawe
xD
Czekam na więcej!! :P
JEJKU Kaith i Dorian, jak świetnie to opisałaś, jestem pod wrażeniem XD. Perspektywa Josha wali na głowę. Składam Ci również bardzo opóźnione, ale równie szczere życzenia urodzinowe ~! :*. Mam pewne podejrzenia co to tego psa, ale zostawię to dla siebie. Życze dużo weny i siły do pisania, mam nadzieję, że nadal będziesz nas rozpieszczać nowościami :3
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzenia. A ja tam lubię czytać wasze podejrzenia xD No może nie rozpieszczać ale mam nadzieję, że następne rozdziały będą się Wam podobać ^^
UsuńNo więc tak. Po pierwsze, dość długo mnie tu nie było, więc przepraszam za to że ostatnio nie komentowałam. ;(
OdpowiedzUsuńPo drugie.. rozdział świetny, a ten pocałunek..mm.. *-* Bardzo mi się podobało. ;D Szkoda tylko że zaraz po tym, jak się od siebie odsunęli od razu wymienili ze sobą niezwykle "czułe" słówka. xD Bardzo mi się podobał również wątek o psie. Czekam na kolejny rozdział. ;D
I jeszcze na koniec, bardzo dziękuję za nominację, ale pozwolisz, że z niej nie skorzystam. Ostatnio mam ciężkie tygodnie. Długo mnie nie było i mam dużo do nadrobienia, a jeszcze wszyscy się upominają o kolejne rozdziały, a nawet nie zaczęłam ich jeszcze pisać..
No w każdym razie Pozdrawiam i życzę dużo weny . ;D
A i jeszcze na koniec spóźnione życzenia. Sto lat . !
Tak się składa, że też mam urodziny 1 marca . xD
Hehs. dziękuję za życzenia xP Tobie też składam spóźnione życzenia ^^
UsuńNie masz za co przepraszać, rozumiem każdy ma jakieś zajęcia.. Nawet ja xD
No na jakie inne "czułe" słówka liczyłaś? W końcu to Dorian i Kaith x3
Pocałunek. Skomentuje krótko. *________* I chcę więcej. Z niecierpliwością czekam na 5 rozdział. Nie dziwię się, że Keith tak się wkurzył na Dagę. Co do Josha. Coś czuję, że zerwanie jest blisko, blisko ;p I dobrze. Czyżby tym czarnym pieskiem, tzn. wilkiem tzn. tym dużym czarnym piesko-wilko-czymś był Dorian :)?
OdpowiedzUsuńCieszę się, iż opowiadanie Ci się podoba <3
UsuńKupiłam Cię tym zespołem? O____O Dobrze wiedzieć xD Nie powiem Ci czy masz rację co do swoich przypuszczeń związanych z "piesko-wilko-czymś", zachowam to dla siebie xD
Czy zerwanie Josha z Celią jest blisko? No cóż przekonacie się w następnych rozdziałach x3 (mam nadzieję, że nauczę się szybciej je pisać)